Choć przykro, trzeba cierpieć; choć boli, wybaczyć,
Skoro tylko kto umie rzecz dobrze tłumaczyć.
Wszedł wilk w traktat z owcami. O co? O ich skórę;
Szło o rzecz. Widząc owce dobrą koniunkturę
Tak go dobrze ujęły, tak go opisały,
Iż się już odtąd więcej o siebie nie bały.
W kilka dni ten, co owczej skóry zawżdy pragnie,
Widocznie, wśród południa, zjadł na polu jagnię.
Owcce w krzyk! A wilk na to: „Po cóż narzekacie.
Wszak nie masz o jagniętach i wzmianki w traktacie.”
Udusił potem owcę. Krzyk na wilka znowu.
Wilk rzecze: „Ona sama przyszła do połowu.”
Niezabawem krzyk znowu i skargi na wilka:
Wprzód jedną, teraz razem zabił owiec kilka.
„Drudzy rwali – wilk rzecze – jam tylko pomagał.”
I tak, kiedy się coraz większy hałas wzmagał,
Czyli szedł wstępnym bojem, czy się cicho skradał,
Zawżdy się wytłumaczył – a owce pozjadał.